I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link




















I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Open text

Od autora: Po napisaniu kiedyś artykułu „Uważaj, nie możesz „kochać”!” Chciałem zwrócić uwagę moich czytelników na temat dwoistości standardów postępowania w kręgu osób bliskich i osób, z którymi dana osoba pracuje, jest obeznana i nie postrzega ich jako bliskich. Temat ten jest dobrze znany nauczycielom szkół i przedszkolaków. Są dzieci, które zachowują się inaczej w klasie i w domu. Tematem dyskusji są „Grzeczne dziewczynki i demony”. Posiadając dwa wyższe wykształcenie: matematyczne i psychologiczne, zdobyłam duże doświadczenie w nauczaniu matematyki w prywatnej szkole oraz 17 lat prywatnej praktyki jako korepetytor. Rozdzierała mnie niemożność zrozumienia, dlaczego normalne dziecko w klasie staje się „dziwakiem” w domu i odwrotnie. Widziałam, jak był „niesiony”, jak nie mógł się opanować, zapanować nad swoim zachowaniem od wewnątrz, emocje i myśli zdawały się szaleć, rzucały się od środka na zewnątrz i wracały z powrotem do środka, prowadząc go do eksplozja. To było tak, jakby błagał o te stany otaczających go ludzi i cieszył się nimi. 3 lata doświadczenia w uczestnictwie w konstelacjach systemowych metodą Berta Hellingera pomogły mi zbadać tę rozbieżność pomiędzy obrazami „Dobrej Dziewczyny” i „Demonu”. Stało się to jaśniejsze, ale nie rozwiązało problemu, z którym zwróciła się do mnie czwórka licealistów prywatne lekcje od razu. Moim celem była zmiana ich myślenia w ciągu roku lub dwóch. Widziałem jak tylko jedna osoba weszła w strumień zrozumienia i dała się ponieść rozwiązywaniu problemów, reszta została dosłownie wciągnięta w proces zrozumienia i zainteresowania tematem. Często uczeń po wysłuchaniu moich wyjaśnień na nowy temat i rozwiązaniu kilku równań lub wykonaniu skomplikowanych przekształceń wykrzyknął: „Ekaterina Władimirowna, dlaczego dla ciebie wszystko jest takie proste, ale w szkole jest to już takie trudne? nam wyjaśnili, ale cała klasa siedziała w osłupieniu i rozumiała tylko nerdów.” Dyplom z psychologii obroniłam już w dorosłym wieku, będąc mamą licealistów. Temat dyplomu to „Stan emocjonalny współczesnych nastolatków”. Pełny program badawczy odbył się w szkole wraz z autorskim programem szkoleniowym. 72 uczniów szkoły zostało objętych trzymiesięcznym procesem diagnostyczno-korekcyjnym. Ankiety, testy, rozmowy projekcyjne i 72 konsultacje osobiste, program szkoleń w soboty w szkole i szkolenie końcowe w wiejskim ośrodku rekreacyjnym. Uwielbiam swoją pracę i szczerze kocham nastolatki!) Wszystko to trzeba było napisać, aby móc kontynuować rozmowę na temat reakcji moich klientów na artykuł „Uważaj, „nie możesz kochać”!” Oto odpowiedź mojego starego przyjaciela, jednego z 72 uczestników szkolnego projektu. Następnie pracowaliśmy z nią nad tematem agresji i niechęci do ludzi. Potem była „gotką” - tylko czarna i wszystko było kategoryczne. Teraz jest niesamowicie otwarta, towarzyska i radosna. Punkt zwrotny nastąpił podczas treningu, gdy miała 16 lat. Przeczytaj i poczuj, jak Twoje ciało rezonuje i reaguje na jej słowa. Płyną prosto z serca. List od tajemniczego przyjaciela. Opisałeś mnie tak trafnie, że po raz kolejny wzruszyłam się. Rozdwojenie, rozdwojenie jaźni... już w tym momencie coś w środku ucichło. Na pewno nie mam autyzmu) Niestety lub na szczęście mam typ 2. Teraz wszystko się układa. Dzikie pragnienie samorozwoju, samorozwoju we wszystkim: logice, intuicji, erudycji, sprawności fizycznej. Moje motto to spróbować wszystkiego! Przełamuj stereotypy, nie zatrzymuj się, gdy wydaje się, że nie możesz pójść dalej; złościj się i idź jeszcze szybciej, gdy chcesz się nad sobą użalać, aby nie pozostawić ani kropli energii dla tego ogłupiającego pragnienia! Dla mnie ważna jest wszechstronność. Po co? Nie robię tego dla siebie, niezależnie od tego, jak dziwnie to może zabrzmieć. Wszystko po to, aby przyciągnąć do siebie jak najwięcej osób, być bystrym i interesującym w ich oczach. Po co? Aby wpuścili Cię do swojego wewnętrznego świata, aby dostrzegli w Tobie coś potężnego, przemieniającego, abyś stał się ich uczuciem. Tak, przyznaję się do tego po raz pierwszy przed sobą. W każdym związku, którym jestem zainteresowany, robię wszystko, aby dana osoba chciała spędzać ze mną jak najwięcej czasu. Co więcej, w moich działaniach nie ma ani grama egoizmu, przysięgam! Jestem zanurzonyta osoba, a to na pewno jest jedna osoba, nie wystarczy na 2 osoby. Jest to dla mnie równie wyjątkowe przeżycie, jak i dla niego. Otwieram przed tą osobą także swój wewnętrzny świat, z wyjątkiem mojej „schizofrenicznej strony”, o której wspominam tylko pokrótce. Muszę przyznać, że odczuwanie innych nigdy nie było dla mnie problemem i nie jest to zaskakujące, ponieważ należę do drugiego typu. To jest mój klucz do drzwi każdego, kim jestem zainteresowany. I to jest kolejna interesująca kwestia, która teraz stała się jaśniejsza. Jeśli człowiek ma dość energii i świadomości na miłość (a nie każdy jest do tego zdolny, bo to wir, w który się zanurza na oślep, nic więcej), to na pewno to poczuję, nie zrozumiem tego na poziomie świadomym , całą analizę pozostawię pytaniu: „Dlaczego? Podobało mi się… nieważne dlaczego, gra się rozpoczyna”. Zakochuję się jednak w człowieku, gdy się zmienił, gdy widzę, że ślepo się mi poświęca, że ​​mnie kocha, zamykam się, staję się suką, bezduszną istotą. Nie piszę, nie dzwonię i nie tęsknię, całe moje zainteresowanie nim nagle gdzieś znika, koniec, praca skończona, czas działać dalej. Brzmi okropnie. Na tym etapie wydaje mi się, że miłość, emocje, otwartość to nic innego jak słabość i zaślepienie człowieka. Podobnie jest z rodzicami. Mama jest oczywistą przyczyną mojego drugiego typu rozdwojonej osobowości (po prostu nie mogę wobec niej okazywać żadnych emocji, poza sarkazmem i obojętnością). Ile było sytuacji, w których stojąc przed nią nie mogłem zrobić kroku do niej, przytulić ją, powiedzieć, że kocham ją tak bardzo, że jest mi najdroższą osobą! Stałem i patrzyłem jak płacze. Nie dlatego, że w tamtym momencie nic nie czułam, po prostu tak się czułam!!!. Całe moje wnętrzności krzyczały i wyły, ale nie mogłam zrobić cholernego kroku, to takie proste... Łzy... za dużo nieprzetworzonych, ukrytych w mojej relacji z mamą. Wydaje mi się, że nauczyłem ją bezwarunkowej miłości jako coś i kogoś innego. A może wciąż się uczę. Tata swoją neutralnością, powściągliwością w okazywaniu mi jakichkolwiek emocji, „głaskaniem”, komplementami w czasie mojego dorastania dał mi kolejny ważny klucz w życiu. Ciągle poszukuję męskiej uwagi, bo brakowało mi jej w dzieciństwie, dlatego wolę towarzystwo chłopaków niż dziewcząt, dlatego zostałam „mechanikiem” (wiesz, co mam na myśli). I nie mam tu na myśli wyłącznie przejawów romantycznych, nie, jakiejkolwiek męskiej uwagi, aprobaty, podziwu, jakiejkolwiek pozytywnej reakcji z ich strony. Dlaczego kluczem jest chęć spełnienia pragnień mężczyzny? Bo relacje damsko-męskie zawsze zmieniały się nie do poznania, a ja jestem tylko za takimi zmianami, za takim rozwojem! Przyjaźń też jest silna, ale nie można jej porównać do związku. Nie można zagłębić się w przyjaźń tak głęboko, jak to tylko możliwe, w uczucia do płci przeciwnej. Może dlatego nie interesuje mnie małżeństwo ani rodzina (jeszcze nie jestem zainteresowany). Silny impuls do zmiany jak największej liczby osób. Patrzenie, jak ktoś się zmienia, sprawia mi niesamowitą przyjemność, słuchanie, jak ktoś nagle się zapalił i zaczął codziennie uczyć się angielskiego lub uprawiać sport lub czytać książki lepiej niż jakakolwiek whisky, wydaje się, że to mnie napędza, to właśnie sprawia, że ​​biegam, napnij mięśnie brzucha, chodź na tańce, czytaj książkę przynajmniej raz w tygodniu, pisz, zmiany w ludziach poprawiają moje ciało i umysł. Ale niestety nie mogę powiedzieć, że związek zwykle kończył się spokojem dla obu stron. Jest to zgodne z moją myślą: „Jestem odpowiedzialny za uczucia i emocje danej osoby, nawet jeśli nie należą one do mnie”. Może to nie do końca tak, piszę tak jak czuję. A teraz do Kariny. Ciekawe, że typ jest ten sam, ale jej istota jest inna. Z jakiegoś powodu postrzegam mojego agenta jako zabójcę, obraz jest jak z filmów, agentkę. Postrzegam ją jako niebezpieczną, nieznaną substancję chemiczną, jest silna, można z nią przenosić góry, ALE trzeba wiedzieć, jak się nią posługiwać, trzeba być w zgodzie ze sobą, w harmonii ze swoim wewnętrznym światem skojarz jego esencję z torbą lub torbą zapomnianą, nieprzeżytą do końca!

posts



42341536
102367935
24408834
33356254
110635788