I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link




















I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Open text

Od autora: Z wdzięcznością dla Olgi, po prostu Olgi, za komentarz pod moim artykułem o finansach, które śpiewają romanse. „Ile razy mówiono światu, że pochlebstwo jest podłe i szkodliwe, ale to wszystko na nic…” [I.A. Kryłow]. Nie do wykorzystania w przyszłości. Okazuje się, że ludzkość na ogół słucha niewielu rzeczy i słucha niewielu ludzi. Tak, nawet nam samym! Ile mówi się o tym, że każdy rozumie szczęście inaczej, ile nakręcono filmów o poszukiwaniu szczęścia. Twoje własne, osobiste, wyjątkowe tylko dla bohatera filmu. Ile nakręcono filmów o tym, jak pisać eseje o szczęściu... Ile słów powiedziano o wyjątkowości jednostki i każdego z nas. Tak, ale nie wszystko jest przyszłością... To jest moja opinia. Wiesz dlaczego? Bo kiedy pytałam ludzi (częściej zadawałam to pytanie kobietom), otrzymywałam te same odpowiedzi. Ten sam! Albo prawie to samo. Zacząłem nawet prosić, żeby to nagrać. I tak się dzieje raz po raz. Do szczęścia potrzebne są: Własny dom. (Mieszkanie, pokój, wyspa). (Nieograniczony). Mężczyzna. (Tylko dla mnie. Idź, przynieś, pocałuj, wyjdź. I jestem, kim jestem.). Podróże. (Kraje egzotyczne z możliwością publikowania zdjęć na Instagramie*). (Aby mieć sukienkę, która wisi pod norek w mahoniowej szafie, która stoi w salonie rezydencji, która znajduje się w eleganckim mieście, w którym sama jestem wielką gwiazdą SPA). (Gabinet masażu, manicure-pedicure-chirurgia plastyczna). (Robić mniej wszystkiego, ale zarabiać więcej). I tak dalej.... Ciekawa rzecz, okazuje się, że to kompetentny układ! Ludzie wiedzą, czego „chcą”. Inaczej niż na przykład Shura Bałaganow, który do szczęścia potrzebował określonej kwoty pieniędzy. Jeszcze ciekawszy obraz wyłania się, gdy zapytałem, czy pamiętam swój szczęśliwy dzień. Przynajmniej jeden. A jeszcze nie tak dawno temu by to nastąpiło. Mamy „szczęśliwe dni”, prawda? Odpowiedzi brzmiały…. nie, lepiej przekonaj się sam. Byłem nad morzem i patrzyłem na zachód słońca. I to uczucie pulsowało w piersi... i płynęły łzy, a wiatr był taki słony, a włosy sięgały mi do szyi. Płakałam ze szczęścia i z czegoś nieznanego, czegoś, co nie ma imienia. Jakby z podziwu urodziłam dziecko. Przycisnęła go do serca. Niewysłowione szczęście przeszyło mnie aż po końcówki włosów. Nawet w palcach pojawiły się igły ze szczęścia. Taki cud! Moje dziecko, śpij z ukochaną osobą. Została na mnie tylko kropla perfum i jesteśmy w ekstazie. To trwa wiecznie. Wydaje się, że nie ma czasu i nie ma ciała, ani mojego, ani mojego mężczyzny. Jest pewien skrzep mocy. Jesteśmy sobie darowani i akceptowani. Zachwyt i szczęście! Wróciłem do domu po długiej nieobecności. Przytuliłam moich bliskich. Jaka to radość być znowu w domu. I w otoczeniu rodziny choroba ustąpiła. Znowu jestem zdrowy! Cóż za błogosławieństwo bycia zdrowym! Spal wszystko inne niebieskim płomieniem! Oddycham swobodnie! Kocham cały świat! Szliśmy aż do świtu. Patrzyli na niego, trzymając się za ręce. Okazuje się, że jest na świecie osoba, która mnie rozumie. To zaskakujące, bo sama siebie nie rozumiem, ale tutaj jestem taka szczęśliwa. I ten świt... jakbyśmy witali nowe życie. Razem. Nasz pierwszy wschód słońca. Nie mogę mówić i po prostu wzdycham radośnie, pochylając twarz do jego piersi. Rzuciłam prestiżową, ale znienawidzoną pracę i zostałam kucharką! Od dzieciństwa marzyłam o gotowaniu i nierobieniu niczego innego! W tym tygodniu byłam zajęta w kuchni, kuchenka i piekarnik były zajęte przez moje garnki, czekaliśmy z mężem na gości. Z jakiegoś powodu przypomniało mi się zdanie z operetki o Nietoperzu: „gdyby dzbanek do kawy hałasował, siedziałbyś w szlafroku…”, coś w tym stylu. Oby zawsze tak było. I wtedy słyszę głos męża: „Chcę, żeby tak było zawsze!” Wszedłem do pokoju, gdzie w szlafroku siedział przy komputerze. I znowu go pytam, o czym mówi. A on... on mówi, jak miło dzisiaj w domu. Chcę, żeby tak było zawsze. Niech krząta się po kuchni radośnie i z radością, niech śpiewa tak jak teraz, niech będzie równie dobrze. Bo kocham, kiedy jesteś szczęśliwy. Sam jestem szczęśliwy. Czuję się dobrze. I ja …. i zrezygnowałem. Napisałem oświadczenie. I doświadczyłam takiego szczęścia, jak ciężar spadł z moich ramion! Wróciłam do domu i płakałam. Od szczęścia. Teraz pracuję jako kucharz iCieszę się życiem. I tak dalej... bo szczęście naprawdę jest dla każdego czymś innym. Te stany szczęścia łączy radość duszy i ciała. Podczas doświadczania tego stanu umysł jest wyłączony. Zatracamy poczucie czasu, rozpływamy się w chwili, żyjemy nią całkowicie i wszelkie myśli o tym, czym jest szczęście, są racjonalne. A poza tym... szablon. Nie sądzisz? Istnieje opinia, że ​​najważniejszym motorem handlu jest społeczna „akceptacja” każdego naszego wyboru. Czyli najważniejsza reklama produktu. To nie jakość rzeczy czy usługi jest teraz na pierwszym planie, ale rozpoznawalna marka lub opcje produktu, które nie są dostępne dla większości, a tym samym wyróżniają jej właściciela z tłumu. Swoją drogą, trochę się rozkojarzyłam, jeśli kogoś interesuje, jak mężczyźni odpowiadali na pytanie dotyczące szczęścia, to opowiem. Prawie nigdy nie powiedzieli „właściwych” rzeczy. Osiągnij, osiągnij i tak dalej. Odpowiedzi pochodziły z cyklu „Mleko i bułka, ale kuchenka z głupcem”. Oczywiście nie dosłownie. Twierdzę, że ich odpowiedzi zawierały właśnie duchową część przyjemności szczęścia, a nie materialną. „No cóż, po co jest szczęście, jeśli w życiu nie ma przyjemności?” – zastanawiali się. I pomyśleli o tym, co wprawiłoby ich w samozadowolenie. Jestem gotowy się mylić i przedyskutować z wami moje założenia, drodzy przyjaciele. Z tego się składa. Opinia publiczna (a ona tę opinię kształtuje w znacznie większym stopniu, niż tylko śledzenie trendów) uważa, że ​​dziewczęta są bardziej pracowite, rozsądne i posłuszne niż chłopcy. Dlaczego to mówię? Co więcej, dziewczęta częściej stają się dla rodziców „wygodnymi” dziećmi niż chłopczycowi chłopcy. Jak ludzie rozumują? Dziewczyna, au pair, zaopiekuje się młodszymi dziećmi i dokładnie odrobi lekcje. Jestem też gotowy pracować nad sobą, aby naprawić swoje niedociągnięcia. Prawidłowy. Porozmawiajmy o tym. Do czego najczęściej zmierzają wysiłki nauczycieli i innych „wychowawców” w naszym życiu? Aby skorygować niedociągnięcia. Po co uczyć się matematyki, już jesteś w tym dobry, studiuj literaturę, spójrz, będziesz mieć tylko złe oceny! A co z geografią? dwa? A co z historią? Również dwa? A co ze śpiewaniem? Pięć!? Nie, słuchasz? Ona też śpiewa! Żadnych lekcji muzyki dla ciebie, dopóki nie poprawisz złych ocen! Oczywiście przesadzone, z brodatą anegdotą, ale kto powiedział, że w bajce nie ma podpowiedzi? Zasadniczo rzadko ktokolwiek angażuje się w rozwój umiejętności własnych lub swoich dzieci. Teraz jeszcze mniej. Dlaczego? Tak, ponieważ dzieci od trzeciego roku życia wysyłane są na naukę w zupełnie „dorosły sposób”, niemal tenis i jazdę konną, bez uprzedniego poznania, co pociąga duszę tego dziecka. Nie rozpoznając jej, jej duszy, jej skłonności, a nawet znając te skłonności, rodzice często starają się na pierwszym miejscu postawić „korygowanie braków”, tworząc w ten sposób stereotypowe „tryby”, pozbawiając dziecko indywidualności i… tym samym… pozbawiając je. szczęście, skoro jest to dziecko, nie wie, na czym polega, jego osobiste szczęście. Często zastanawiamy się, dlaczego zaczęliśmy się śmiać rzadziej? Nawiasem mówiąc, ci, którzy zadają to pytanie, nadal mają szczęście, przynajmniej pamiętają, jak w młodości wybuchali śmiechem przez kilka godzin z rzędu. Zadają to pytanie, śmiejąc się serdecznie, i pamiętają, że wcześniej ich policzki nie bolały tak bardzo. Czy pamiętasz, co mówili ci starsi? Nie gwarantuję na pewno, ale coś w stylu „musisz dorosnąć, w głowie chodzą Ci tylko śmieszne rzeczy, myślisz, że jesteś w bajce, ale Ty, kochanie, wpakowałaś się w kłopoty życiowe , musisz być poważniejszy. Cóż, oto jesteśmy, patrząc na poważnych ludzi, czerpiąc z ich doświadczenia i ich wyobrażenia o szczęściu. W ten sposób staje się to schematyczne i zrozumiałe dla wszystkich. Powiedz komuś, że pracujesz jako kucharz. Czy ma to związek z ogólnie przyjętymi kryteriami sukcesu, a co za tym idzie szczęścia? Czy sukces jest równy szczęściu? A jeśli są równe, jakiego rodzaju jest to sukces? Zatwierdzenie osobiste czy społeczne? A dla kogo mamy być szczęśliwi? Dla wszystkich czy dla siebie osobiście? Znowu wracam do odwiecznego pytania o miłość własną. Oferuję Ci jeszcze jeden praktyczny krok na tej ścieżce. Skoncentruj się na rozwijaniu swoich mocnych stron, a nie na ulepszaniu swoich.

posts



81354890
9882709
52883586
23011061
14764628