I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link




















I'm not a robot

CAPTCHA

Privacy - Terms

reCAPTCHA v4
Link



















Open text

„Zła poezja to odra. Lepiej mieć tego dość w dzieciństwie” – stwierdziła Marina Cwietajewa. Dla mnie okres zakochania, idealizacji, deifikacji, krystalizacji (patrz Stendhal) i – później – związanych z tym rozczarowań, załamań, zmian w obrazie świata. – to jeden z najlepszych okresów w życiu człowieka. Jest to czas przeznaczony na rozwój duszy. W tym czasie rodzi się to, co później będzie podstawą intymności, podstawą wyboru, kształtuje się to, co nazywa się tożsamością. Pamiętam słowa mojej koleżanki, Marii Umnovej, że „bardzo dobrze jest, gdy pierwsza miłość jest nieszczęśliwa”, czyli niosąca ze sobą doświadczenie cierpienia, rozczarowania i poznania niedoskonałości tego świata. W jednym ze sztuk Czechowa starzec mówi do młodego człowieka: „O miłości? Mówiąc na ten temat, młody człowieku, nie wycierpiałeś jeszcze wystarczająco dużo”... Być może to „nieszczęście” pierwszej miłości pomaga ci później docenić prawdziwy związek z ukochaną osobą. Jest to namiętny i prawdopodobnie , trochę okres hormonalny, ale największą wartość ma obraz wewnętrzny, który się w tym czasie kształtuje. Okres prób i błędów. Jak często w swojej pracy spotykam się z tym, że „ON (A), tylko ON (A). i NIKT inny”… („Patrzyłem w te twarze – i nie mogłem im wybaczyć, że nie mają Ciebie i mogą żyć” (c) Nautilus) i jak trudno jest być w tym razem z osobą skoncentrowaną na Obiektie Idealnym i jak łatwo zatraca się różnica między zakochaniem się a miłością, czyli prawdziwym związkiem. Zakochanie się w żywej osobie to związek z fantazją. Dla mnie, z moją długą junginijską przeszłością i teraźniejszością gestaltystyczną, jedno i drugie wydaje się ważne. Ja jednak wolę oddzielać te procesy, co, jak wynika z moich obserwacji, osobom zakochanym zdarza się rzadko... Czasami współczuje się tym osobom, które nie przeszły przez ten okres „w niemowlęctwie” i pociągnęły za sobą ten ciężar, jakim jest. swojego Ideału... Jak na przykład moja niedawna klientka N - trójka dzieci, mąż, dom... a mimo to - nieznośne pragnienie "romantycznej miłości" do niej, okresowe listy do jej Ideału, „dwa dni na Corvalolu” i znowu – rutyna, rutyna… i zupełne nieuznanie faktu, że Ideał może nieco odbiegać od rzeczywistości. Szkoda, gdy miłość przeradza się w uzależnienie i traci się wolność, dewaluuje się prawdziwe relacje, pojawia się „fiksacja”... Strategicznie - popieram spotkanie z Obiektem Idealnym, wyjaśnienie się z nim, zbadanie go, „testowanie rzeczywistości”. - Popieram chęć intymności z tym związanej, która często prowadzi do rozczarowania. Moim zdaniem w tym przypadku recepty „zapomnieć”, „tłumić”, „odwrócić” z większym prawdopodobieństwem doprowadzą do utraty duszy jako impulsu, jako iskry, działania, popędu. Jednak rozumiem to to właśnie tłumienie jest często podstawą „twórczej adaptacji”, podstawą wierszy, obrazów, muzyki... Anna Achmatowa powiedziała kiedyś, że nie pójdzie do psychoanalityka, bo boi się, że potem przestanie pisać wiersze. I tutaj jakoś ważne jest (dla mnie, jako terapeuty), aby pamiętać o „drugiej ręce”. Zakochiwanie się to proces pełen czci, ekscytujący, wieloaspektowy, czasem bardzo kruchy, a jednocześnie tak wytrwały, że może trwać latami... Proces, który zmienia nie tylko samego człowieka, ale także wpływa na rozwój kultury całej ludzkości jako całości.

posts



76273392
49173554
93760615
43612281
10465899